niedziela, 5 grudnia 2010

Jest zima, to musi byc zimno...

Dawno mnie nie było, to fakt. Trochę zabiegana jestem :) Od ostatniej notki zmieniło się tyle, że przyszła zima. Jak tak dalej pójdzie to moje notki ograniczą się do wiosennej, letniej, jesiennej i zimowej :) Nie, no mam nadzieję, że tak źle nie będzie. Zimę i pierwszy śnieg na blogach odtrąbili już chyba wszyscy (a niektórzy nawet sprawili, że zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno. Mówię o Tobie Kiwaczek !!!). Postanowiłam więc, mając w pamięci wypowiedzi niektórych dziewczyn dotyczących zdjęć na śniegu ("To żaden problem. Ściągam płaszcz, raz dwa i już mam zdjęcia na bloga. Nawet nie zdążę zmarznąć") wypróbować takie właśnie raz - dwa. No i? Zimno, mróz i pomysły zaopatrzonego w gruba kurtkę, szalik, i czapkę Pana Fotografa ("Chodźmy na tory! Głębiej w śnieg!" ha ha ha!) sprawiły, że zmarzłam okrutnie i na każdym ze zdjęć widać baaaardzo dokładnie, że chcę już uciekać. Jak tak dalej pójdzie to jedyne zdjęcia jakie tu będę przedstawiać, to ja w wielkiej futrzanej czapie i ja w wielkich, grubych skarpetach. Te ostatnie juz dziś :)
PS. Wszystkim czytelnikom bardzo dziękuję za komentarze, a czytelnikom wypatrującym kolejnej sesji i pospieszającym mnie poprzez FaceBook - dzięki za mobilizację ;)








Na zdjęciach: Płaszcz Orsay, Spodnie KappAhl, koszula jeansowa - SH, sweter Esprit - SH, pasek - SH, Workery - DeeZee, torba H&M - SH, czapka Scotch &Soda, skarpety - prezent, szal czarny H&M, szalik szary - prezent

piątek, 10 września 2010

Jesień idzie rady na to nie ma...

Nie ma się co dłużej oszukiwać... lata to już raczej nie będzie. Na szafiarskich blogach zaobserwowałam dwa fronty: pierwszy - zatrzymujemy "lato w ubiorze" tak długo jak się da i drugi - wygrzebujemy z szafy swetrzyska, poncza, futrzaki i otulamy się, zawijamy, nakładamy warstwy, a "Styl Boho" odmieniany jest przez wszystkie przypadki :) Mój strój to zdecydowanie ten drugi trend. Przed jesiennym chłodem broni mnie mój stary futrzak i dwa nowe nabytki, które upolowałam w sklepie Fashion Freak. Cudowny, miękki, czarny płaszcz z zamszowej skóry i fantastyczny kapelusz. Czarna chusta to prezent od przemiłej właścicielki sklepu - Ani.
Podarte jeansy, to takie małe DIY (spodnie nie-męża, moich było mi szkoda :P).

Na zdjęciach: kapelusz, płaszcz, szal - Fashion Freak, futrzana kamizelka - Colloseum

No i nie mogłam sobie odmówić :) To oczywiście w temacie kapelusza :P

wtorek, 17 sierpnia 2010

Turkus

Takiego koloru jak ta tunika powinno być morze i wakacyjne niebo. Być może dlatego właśnie kiedy zakładam ten zestaw, czuję się jakby zaraz maiła wejść na gorący piasek, albo deptak w jakiś nadmorskiej miejscowości. Najchętniej tak właśnie bym zrobiła. Siedziała i patrzyła na ludzi. Co oczywiście pozostaje w sferze marzeń, bo matka trzyipółlatka na plaży (lub deptaku) nie siedzi, nie patrzy na innych ludzi tylko wytwarza sobie dodatkowych kilka par oczu dookoła głowy i patrzy co chce zmalować jej czorcik ;)

Bransoletka, którą widać na zdjęciu to prezent od mojego przyjaciela Piotra (dziękuję bardzo bardzo mocno!) i przyleciała do mnie z Kenii. Przyleciała w towarzystwie przepięknej, ręcznie tkanej chusty, ale ona będzie bohaterką osobnego posta.
Zmykam myśleć o niebieskich (turkusowych) migdałach i wakacjach ;)


Na zdjęciach: spodnie Promod, tunika C&A - SH, buty CCC, kolczyki Iloko, bransoletka - prezent z Kenii

piątek, 23 lipca 2010

Mała czarna

Lejący się z nieba żar, zmienia poranne: „Co ja mam na siebie włożyć?” w „Co by tu z siebie zdjąć?”. Jako, że przebywam jednak wśród ludzi, strój, zwany potocznie strojem Ewy, nie wchodzi w grę (publiczność uprasza się o zaprzestanie wycia ;)). Jak na razie najlepiej sprawdzają się dwie opcje: maxi dress, pod którą przy każdym kroku miło pałęta się powietrze i kiecka „kopertówka”. Dziś ta druga. Wersja minimal, aby stanowiła tylko tło do butów i dużej biżuterii.

Na zdjęciach: Czarna kopertowa sukienka - SH, buty - Prima Moda

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Nie będę Julią wierną na balkonie...

Podobno, aby dołączyć do grona Szafiarek należy mieć chociaż jedno zdjęcie na balkonie :) To oczywiście żart, ale od dziś mam i ja! Balkon co prawda nie mój, ale chyba się liczy, cooo? 
Wiem, że jest lato i czas na eksplozję kolorów. Naprawdę mam w swojej szafie wiele kolorowych rzeczy, jednak kiedy przychodzi co do czego, to czernie i szarości jakoś same pchają się do ręki. I co Pan na to doktorze Freud ;) ?
Biała koszulka, która nieśmiało wystaje spod bluzki to takie małe DIY. Została brutalnie potraktowałam nożyczkami :) obcięłam jej oryginalny dekolt, lekko naderwałam i spięłam w newralgicznym miejscu agrafką. Wygląda fajnie, ale szersza publika musi trochę na prezentację poczekać :) Po prostu za bardzo mi się "ciachło" i dekolt jest teraz dość... kontrowersyjny :P


Na zdjęciach: bluzka/tunika Indjska-SH, jeansy Mango-SH, zegarek Diesel, bransoletki Promod, torba C&A, baleriny z Majorki, szal - prezent

wtorek, 25 maja 2010

Czym róznią się te obrazki, czyli konkurs bez nagród :)

Dwa razy ten sam strój? I to post po poście??? :) Nieeeeeeeeeee, chyba żadna szafiarka nie pozwoliłaby sobie na takie faux pas ;)
To taki żart na potrzeby "konkursu dla spostrzegawczych" ;)
No więc, tak ja w tytule: znajdź różnice :)
No i? Jak Wam się podoba? :)

PS. Autorem transformacji jest najlepszy fryzjer w mieście, któremu jestem wierna od... urodzenia, czyli mama :)

czwartek, 6 maja 2010

Na Janosikowym szlaku

Korzystając z trzech dni wolnego, wyruszyliśmy wraz z grupą sprawdzonych przyjaciół na słowacką stronę, żeby pokręcić się po terytorium na którym łupił i żył Marek Perepeczko.... eeee... znaczy Janosik ;) (Janosik jest tylko jeden i jest nim M. Perepeczko i i już!!) Słowacja przywitała nas piękną pogodą i zimnym piwem :) Rozglądając się po przepięknej okolicy stwierdziłam, że oprócz tego, że rozbójnik zabierał bogatym i dawał biednym, to musiał mieć też niezły łeb do interesów. Niewątpiwie inwestował w nieruchomości. Janosikowych zajazdów, hoteli, karczm i pensjonatów jest mnóstwo :) Ustawił się facet. Podejrzewam, że resztę kasy zainwestował w fabryczkę pamiątek w Chinach. Fabryka ta produkuje zbójnickie akcesoria, takie jak: ciupagi, pukawki, łyżki, a także - UWAGA - drewniane samoloty, samochody, pociągi i bolidy F1 :P wszystko ku radości turystów. Więc nie dość, że był zmyślnym przedsiębiorcą, to i wizjonerem :P
Po wjeździe za granicę naszym oczom raz po raz ukazywały się dziwne "ozdoby" na przydomowych ogródkach. Mianowicie baaaardzo wysokie, ociosane pale, na których szczycie były umocowane przystrojone choinki. Głowiliśmy się jakie to święto obchodzą Słowacy i co oznacza ten pal. Dowiedzieliśmy się tego od recepcjonistki w hotelu. Tak obchodzi się święto... kawalera :))) Kawaler przy swoim domu stawia taki pal, a im wyższy pal, tym właściciel tego pala.... yyyy.... fajniejszy :D I tu pytanie, które od razu ciśnie się na usta - co w takim razie wystawiają przed domy panny w swoje święto? :D
Poniżej możecie obejrzeć fotki typowo turystyczne, fotki naszych przyhotelowych sąsiadów (tak, naprawdę przy hotelu, na wzgórzu w lesie, mieszkały dziki!) no i oczywiście zdjęcia szafiarskie :)
Wszystko prosto, monochromatycznie, czyli tak jak lubię, bez zbytnich udziwnień. Trochę przekornie - postanowiłam zmienić orientalny charakter moich szarawarów i zestawiłam je z trampkami. W wyprawach towarzyszył mi eko-torba z Twojego stylu, w której bez problemu mieściłam wszystko to co powinna mieć matka na wycieczce z dzieckiem. Kto ma dzieciary, ten wie o czym mówię :) Na niektórych fotkach możecie też podziwiać mojego małego rozbójnika :)
Zapraszam!


Na zdjęciach: otulacz/zamotka - DIY, piracka tunika Zara - SH, szarawary z Radha Shop, trampki Street; zestaw drugi: Golf w pasy Mango, lniane spodnie H&M - SH, kurtka House, zamszowe buty Cropp, eko-torba - dodatek do Twojego Stylu

sobota, 24 kwietnia 2010

Wielki błękit, puder-róż i lokomotywa


Dziś korzystając z dobrej pogody oraz chcąc sprawić frajdę naszej latorośli zafascynowanej koleją, wybraliśmy się do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia Jaworzyny Śląskiej. W Jaworzynie mieści się Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa. Wycieczka była strzałem w dziesiątkę, bo choć obiekt ma w nazwie słowo "muzeum", co mi kojarzy się z sykiem zza pleców "Proszę nie dotykać eksponatów!" to w tym muzeum można było dotykać wszystkiego, wszędzie wejść, dzwonić starym dzwonkiem w parowozie, jeździć samemu drezyną, siadać na zabytkowych Harley Davidsonach i głaskać wszystkie przyjazne kociska rezydujące na terenie. Uwierzcie mi - dla dzieciaka - rewelacja.
Oprócz głównych atrakcji, czyli parowozów, wagonów, makiety kolejki można tam również odwiedzić pokoje w których zebrano stare przedmioty nierozerwalnie kojarzące się z koleją, np. maszyny do sprzedaży kartonowych biletów z dziurką (kto pamięta???), stroje kolejarzy i maszynistów, ale również maszyny drukarskie, centrale telefoniczne, zabawki, czy wspomniane już wcześniej Harleye.
Aby post trzymał się szafiarskich standardów wklejam jedno zdjęcie ze swoja skromną osobą. Jedno, bo obiektyw szerokokątny jest wyjątkowo bezlitosny dla figury ;)
Tytuł notki nawiązuje do dwóch elementów stroju.
W zestawie znalazła się: duża, błękitna, męska koszula (SH), jeansy (KappAhl), sweter - nietoperz (SH), duży pudrowy kwiat (New Look), buty (Caterpillar), torebka wykonana z przetworzonych plastikowych śmieci (matt&nat)
 (to wnętrze jednego z wagonów)

Obserwatorzy